Mój dziadek i tata byli ludowcami i urodzonymi społecznikami znanymi w okolicy. Współtworzyli lokalną spółdzielczość, jak choćby tutejszy Bank Spółdzielczy (dziś w Ostrowi Mazowieckiej), którego członkiem ja także jestem od wielu lat. Przede wszystkim pracowali jednak na roli. By dochować ich tradycji, ukończyłem Zespół Szkół Rolniczych w Golądkowie, a następnie studia na kierunku zootechniki w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Po studiach w Warszawie wróciłem na rodzinne gospodarstwo. Od niedawna pierwszym gospodarzem jest na nim mój syn, Bartek, który sprawuje także funkcję sołtysa naszej wsi.
Moja żona, Aleksandra, z urodzenia warszawianka, świetnie odnalazła się na wsi. Od kilkudziesięciu lat uczy w lokalnej szkole, przez wiele lat była jej dyrektorem; prowadzi także dziecięcy zespół ludowy „Przepióreczka”. Przez wiele lat, gdy mnie pochłaniały obowiązki ministerialne, to w dużej mierze na Oli spoczywał ciężar zajmowania się gospodarstwem i piątką naszych dzieci. Dziś staramy się , na ile to możliwe, pomagać w wychowaniu ośmiorga naszych wnucząt.
Moja żona to osoba wyjątkowo skromna, nie lubi mówić o sobie, swojej działalności i dokonaniach. Zdecydowanie jest człowiekiem czynu, a energii przekładającej się na osiągnięcia, z których jako jej mąż jestem bardzo dumny, ma nieskończone pokłady. Od lat jest motorem wielu potrzebnych lokalnych działań – cieszę się, że w niektórych mogę uczestniczyć. Jednym z nich była choćby obrona przed likwidacją naszej małej, ale istniejącej kilkadziesiąt lat szkoły, co udało się dzięki ogromnej determinacji i wspólnemu wysiłkowi mieszkańców Jackowa Górnego. Szkoła do dziś funkcjonuje. Pod egidą założonego przez nas Społecznego Stowarzyszenia Oświatowego „Szkoła z tradycjami”, wychowują się i kształcą kolejne pokolenia młodzieży mieszkającej w okolicy.
Kurpie to piękne miejsce o bogatej kulturze i tradycjach wartych poznania. Choć moi przyjaciele z Kurpi Zielonych lubią podkreślać, że kurpiowskie serce najmocniej bije w okolicach Kadzidła, Łysych, czy Myszyńca, to my żyjący na skraju Puszczy Białej także mamy się czym pochwalić i z dumą określamy się jako Kurpie Białe. Wszystkich Kurpiów, tak Zielonych, jak i Białych, łączy charakter i umiłowanie lokalnych tradycji.
Tych, co nie mieli okazji uczestniczyć w kolorowym i roztańczonym Weselu Kurpiowskim tradycyjnie organizowanym w Kadzidle, nie przeżywali Niedzieli Palmowej w Łysych i nie smakowali miodu na Miodobraniu Kurpiowskim w Myszyńcu, serdecznie zachęcam do wizyty na Kurpiach, by przekonać się, jak wspaniała jest to kultura i jak gościnni, rozśpiewani i zakochani w dziedziczonej tradycji ludzie tu żyją.
Z kolei amatorzy grzybów i odpoczynku w polskich lasach wiele radości znajdą w gminie Długosiodło (powiat wyszkowski), która co rok staje się lokalnym centrum mazowieckiego grzybobrania. Pasjonaci tradycyjnej architektury kurpiowskiej i wiejskiego spokoju także nie będą się tu nudzić.
U nas, na skraju Kurpiowszczyzny, również jest pięknie. Entuzjastów urokliwej przyrody i poszukiwaczy cennych pamiątek historycznych szczególnie zachęcam do odwiedzenia mojej rodzinnej gminy Somianka. To tu, w miejscowości Barcice, w wyjątkowym sąsiedztwie nadbużańskich łęgów, znajduje się przepiękny drewniany kościół z XVIII wieku, który wspólnymi lokalnymi siłami niedawno udało nam się wyremontować. Dziś można go podziwiać w całej jego krasie. A jest to tylko jedno z wielu miejsc, z których jesteśmy dumni i które chętnie pokazujemy naszym gościom.
Dość nieoczekiwanie i przewrotnie pasją, która wywarła największy wpływ na moje życie, okazał się taniec ludowy. We wczesnej młodości, podążając śladem starszego brata, trafiłem do Ludowego Zespołu Artystycznego Promni, który działał (i działa) przy Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. W zespole poznałem moją żonę, Aleksandrę, także Promną. Promne są także nasze dwie córki. Wśród Promnych narodziły się także przyjaźnie, które pielęgnujemy od lat.
Na taneczną emeryturę przechodzi się dość szybko. Pasja pozostaje jednak na całe życie, dlatego razem z koleżankami i kolegami z zespołu założyliśmy Stowarzyszenie Promni, w ramach którego staramy się upowszechniać polską kulturę ludową i utrwalać dokonania zespołu. Od kilkudziesięciu lat w wielopokoleniowym, zespołowym gronie organizujemy tradycyjne spotkania, takie jak kolędowanie czy dożynki. W naszym dorobku jest kilka publikacji – zachęcam do zapoznania się z wydawnictwem „Po prostu Promni”, które jest zbiorem wspomnień wychowanków i twórców zespołu „Promni” – oraz z trzytomowym zbiorem dokumentującym życie i twórczość Zofii Solarzowej, wybitnej działaczki ludowej, twórczyni LZA „Promni”.
W moim przypadku pasja często jest synonimem pracy i trudno je oddzielić. Od czasu gdy prowadzenie naszego rodzinnego gospodarstwa pozostaje w rękach mojego najstarszego syna, rolnictwo traktuję jednak bardziej jako pasję. Nie znam lepszego sposobu na odpoczynek i oderwanie się od problemów codzienności niż wyczerpująca praca fizyczna w polu.
Od niedawna pochłania mnie także nowa, smaczna pasja, jaką znalazłem w amatorskiej produkcji nalewek. Wieczór w towarzystwie mojej rodziny z dobrą historyczną książką pozostaje nieczęstym, ale zawsze bardzo wyczekiwanym elementem mojego życia.