Patriotyzm dla wybranych

10 listopada 2022

Święto polskiej niepodległości to ważny dzień dla każdego Polaka. Z roku na rok, duma i radość z polskości, jakie powinny być naszym udziałem szczególnie w dniu 11 listopada, zastępowana jest niestety coraz większym zażenowaniem i niedowierzaniem, co z Polską i pojęciem patriotyzmu czyni rządząca naszym krajem od siedmiu lat populistyczna prawica.

Mam na myśli nie tylko szowinistyczny marsz organizowany w Warszawie, którego haniebnym symbolem staje się niszczenie publicznego mienia w imię „miłości do ojczyzny” przez zdziczałe środowiska kibolskie, a który staje się przedsięwzięciem cyklicznym, odbywającym się za przyzwoleniem i cichym poparciem pisowskiej władzy. Jest hańbą, że marsz, który niesie na sztandarach przemoc, agresję i nienawiść staje się głównym wydarzeniem dnia, w którym Polacy celebrują niepodległość, i przykrywa rozmachem oficjalne obchody rangi państwowej.

Bez względu na nasze wyborcze sympatie, 11 listopada my, Polacy, powinniśmy razem dumnie manifestować przynależność do polskiej wspólnoty. Niestety w najbliższej przyszłości nic takiego się nie wydarzy, bo trudno mówić o narodowej wspólnocie, gdy znacząca część Polaków jest z tej wspólnoty wykluczana przez rządzących. Zamiast stanowczego protestu z sali rozlega się tępy rechot, gdy podczas swoich objazdowych wieców przypominających trupę cyrkową prezes Kaczyński stwierdza, że jego główny oponent polityczny musi parę lat  „potrenować”, może wtedy zasłuży na miano patrioty. Na tym opiera się pisowska władza - jej istotą jest kreowanie podziałów, wskazywanie wrogów i decydowanie, kto jest, a kto nie jest patriotą.

Zarazem sposób, w jaki rządzący definiują patriotyzm, dalece odbiega od prawdziwej miłości do ojczyzny – z troską o jej dobro, bezpieczeństwo i rozwój nie ma nic wspólnego. Jest to „patriotyzm”, który wyklucza, zawłaszcza, dewastuje polską wspólnotę i myli interes narodowy z interesem partyjnym. A interes PiSu nie jest tym samym co interes Polski. Niestety, wielu o tym zapomniało i bezrefleksyjnie wierzy gorliwcom, którzy usta mają pełne patriotycznych frazesów, ale skrywają za nimi deficyt patriotycznych postaw.

Da się tu zauważyć wręcz pewną prawidłowość: im więcej patologii wychodzi na światło dzienne, im większy nepotyzm i klientelizm, im gorsza sytuacja Polaków powodowana nieudolnością i błędami rządzących, tym silniejsze patriotyczne wzmożenie PiSu i środowisk orbitujących wokół partii władzy. Im mocniej szkodzą, tym bardziej chowają się za swoim rzekomym patriotyzmem, odbierając przywilej miłości do ojczyzny wszystkim, którzy myślą inaczej niż PiS, czy szerzej Zjednoczona Prawica.

Jak to wygląda w praktyce, pokazują epitety stosowane względem opozycji, które niestety dawno spowszedniały, a które mają nas dehumanizować: „gorszy sort”, „targowica”, „lewacy”. Jakiś czas temu proboszcz jednej z okolicznych parafii nazywał mnie zdrajcą, choć nie znam tego duchownego osobiście i nigdy z nim nie rozmawiałem. O przepełniającej go względem mnie nienawiści dowiedziałem się od kilku życzliwych mi osób, które zdumione były, słysząc w rozmowach z księdzem proboszczem, że „Kalinowski to zdrajca”. Cała sytuacja miała miejsce mniej więcej w tym samym czasie, gdy cała Polska usłyszała z kościelnej ambony jednego z biskupów bałwochwalczo dziękującego Bogu za rządy PiSu i cieszącego się, że „dał nam ludzi, którzy myślą jak Jezus”. Pisowscy wybrańcy namaszczeni przez Boga do sprawowania władzy kontra zdradziecka opozycja – PiS od dawna lansuje taki kłamliwy obraz. Jednak gdy polityka myli się z religią, a duchowni stają się przedłużeniem partyjnej propagandy i ulegają najniższym instynktom pozwalającym im bezpodstawnie obrażać drugiego człowieka, to pokazuje, dokąd rządzący doprowadzili polską wspólnotę. Niestety ślepe uwielbienie dla partii odbiera nie tylko niektórym duchownym trzeźwy ogląd rzeczywistości, w wyniku czego mylą wiarę i patriotyzm z partyjniactwem.

Przejawia się to właściwie w każdym aspekcie funkcjonowania państwa. PiS rujnuje polską gospodarkę –inflacja, nad którą nikt już dziś nie panuje, jest najwyższa od 25 lat. Instytucja, która ma dbać o polski pieniądz, czyli NBP, to dziś kabaretowe przedłużenie ramienia partii, bo to jej interes, a nie interes państwa realizuje prezes Glapiński. Jarosław Kaczyński może opowiadać bzdury o tym, że przed rządami PiS głodni ludzie wyjadali kartofle sadzone przez myśliwych dla dzików, ale dopiero teraz Polacy łapią się za głowy, gdy widzą ceny podstawowych produktów spożywczych. Galopujące ceny drenują portfele, a polska gospodarka chyli się ku upadkowi, bo rządzą nami partyjni dyletanci – wywołali kryzys węglowy, wcześniej obserwowaliśmy kompletną porażkę Polskiego Ładu, polskie firmy bankrutują, a ukrywane poza budżetem zadłużenie jest horrendalne i grozi wręcz niewypłacalnością państwa w bliskiej przyszłości. Gorliwi patrioci z PiS w trosce o słupki poparcia prowadzą nasz kraj do katastrofy.

Ci sami ludzie wycierają sobie usta suwerennością, którą rozumieją jako swobodę w demolowaniu pozycji międzynarodowej naszego kraju. Wywołali bardzo poważny konflikt z Unią Europejską i, nie oszukujmy się, nie mają dziś innego wyjścia, niż zohydzanie Polakom idei wspólnoty. Nazywanie Unii przez polskiego premiera „ponadnarodową bestią” czy „zwierzęciem bez tradycji” pokazuje, że w obozie władzy nie ma już nadziei na wyjście z twarzą z trwającego sporu o praworządność wywołanego przez opór pisowskiego koalicjanta. Rząd ma problem nie tylko ze spełnieniem tego, do czego sam się zobowiązał, ale zwleka z tak banalną sprawą, jak samo złożenie wniosku o pieniądze, które Polakom po prostu się należą. Nawet w tak poważnych kwestiach, jak współpraca w ramach Unii Europejskiej, której pogłębianie jest w żywotnym narodowym interesie Polski, zwłaszcza w kontekście wojny toczącej się za naszą granicą, gorliwi patrioci z PiS stawiają na partyjniactwo.

Rządząca nami Zjednoczona Prawica jest groźna dla Polski i dla przyszłości naszego kraju. To populiści, którzy szli do władzy, niosąc na sztandarach hasło „Polski w ruinie”. Gdy przejmowali stery kraju, w Polsce może nie było idealnie, ale kraj się rozwijał, a ruina istniała wówczas tylko w bujnej wyobraźni PiSu. Po niemal dwóch kadencjach ich rządów ruina staje się faktem. Nic nie wskazuje jednak na to, by rządzący zamierzali ponieść konsekwencje za którąkolwiek ze swoich licznych porażek. Do tej pory wszak wszyscy są winni, tylko nie patrioci u steru państwa.

Ale lepsza Polska nadejdzie, czego sobie i Czytelnikom, życzę nie tylko z okazji Święta Niepodległości.

Jarosław Kalinowski

Poseł do Parlamentu Europejskiego

(fotografia w nagłówku pochodzi ze strony pixabay, autorem zdjęcia jest Janusz Walczak)