Ta zła opozycja - felieton

29 czerwca 2022

Po miesiącach oczekiwania Komisja Europejska zatwierdziła polski KPO, czyli Krajowy Plan Odbudowy, który ma pomóc naszej gospodarce podnieść się po trudnych latach pandemii. Zatwierdzenie KPO nie oznacza jednak automatycznej wypłaty miliardów euro, gdyż ta uwarunkowana jest spełnieniem tzw. kamieni milowych, m.in. przywróceniem praworządności w naszym kraju. W zeszłym tygodniu odbyła się w Parlamencie Europejskim debata na ten temat. Dyskutowaliśmy jednak nie tyle o polskim KPO, ile o Komisji Europejskiej i jej szefowej Ursuli von der Leyen, która znalazła się w ogniu krytyki europarlamentarzystów za zatwierdzenie polskiego planu pomimo lekceważącej postawy polskiego rządu w sprawie praworządności. Parlament, korzystając ze swojej prerogatywy, jaką jest nadzorowanie prac Komisji Europejskiej, przyjął rezolucję krytykującą działanie KE, a część posłów zbierała nawet podpisy pod wnioskiem o odwołanie von der Leyen.

Jako posłowie PSL głosowaliśmy przeciwko tej rezolucji. Polacy od miesięcy czekają na pieniądze z KPO - horrendalne podwyżki cen energii, galopujące ceny podstawowych produktów spożywczych, czy koszty kredytów drenują nasze portfele i stawiają wiele polskich rodzin w dramatycznej sytuacji. Rząd, zamiast realnie pomóc, gasi ekonomiczne pożary, dolewając benzyny do ognia, bo tym właśnie są choćby nieprzebrane ilości pieniędzy, którymi jeszcze niedawno chwalił się prezes NBP, a które władza nieodpowiedzialnie i bezrefleksyjnie wciąż wypuszcza na rynek, pompując inflację i zadłużając kraj na potęgę. W tym samym czasie premier wmawia wszystkim dookoła, że PiS nie ma nic wspólnego z fatalną sytuacją gospodarczą, bo za wszystkim stoją albo zewnętrzne obce moce, albo opozycja.

Do codziennej dawki kłamstw premiera Morawieckiego już chyba wszyscy w Polsce się przyzwyczaili. Głosowanie w Parlamencie Europejskim, w którym posłowie z kilkudziesięciu państw wyrazili sprzeciw względem zatwierdzenia polskiego KPO przez Ursulę von der Leyen, pokazuje, że także w Unii mało kto łudzi się jeszcze, że polski rząd jest wiarygodnym partnerem międzynarodowym, że jest w stanie przestrzegać europejskiego prawa, że chce i może wykonywać wyroki europejskich sądów.

Burzliwa i prostacka dyskusja, w której jak zwykle brylowali posłowie reprezentujący Zjednoczoną Prawicę, była smutnym potwierdzeniem całkowitego zmarginalizowania Polski w UE. Bo i jak traktować poważnie europosłów z ramienia PiS i Solidarnej Polski, którzy w odpowiedzi posłom z innych krajów na zarzut łamania praworządności, potrafią jedynie radzić, żeby zajęli się sobą, a w kolejnym zdaniu winą za zaistniałą sytuację obarczają oponentów politycznych? Znamienne, że pierwszą oskarżycielką opozycji tym razem był nie kto inny, tylko Beata Kempa z Solidarnej Polski, antyunijnej partii otwarcie sprzeciwiającej się zarówno KPO, jak i przywróceniu praworządności w Polsce.

Solidarna Polska, mimo że jest planktonową partyjką z poparciem oscylującym wokół 1%, zapewnia rządowi niepewne trwanie i chybotliwą większość, dlatego pozwala sobie na bardzo wiele w ramach koalicji Zjednoczonej Prawicy: jej szef, Zbigniew Ziobro nazywa premiera „miękiszonem”, szantażuje w sprawie ważnych dla PiSu głosowań albo głosuje po swojemu, a wbrew PiSowi, gdy taki ma polityczny interes. I choć to „reformy” Zbigniewa Ziobry sprowadzające się do upolitycznienia polskiego wymiaru sprawiedliwości na niebotyczną skalę niszczą polską praworządność i blokują dostęp do środków z KPO, PiSowi wygodnie jest powielać narrację Kempy o winie opozycji. Mateusz Morawiecki otwarcie stwierdził nawet, że „dzisiaj opozycja zrobi wszystko, żeby zablokować te pieniądze, ponieważ boją się, że one będą kołem zamachowym polskiej gospodarki”.

Premier nie chce pamiętać, że to dzięki głosom opozycji, między innymi Koalicji Polskiej, Fundusz Odbudowy został ratyfikowany w polskim Sejmie. Solidarna Polska wyłamała się bowiem ze Zjednoczonej Prawicy i głosowała przeciw. To nie opozycja umówiła się z Komisją, że pieniądze z KPO zostaną uruchomione, gdy przywrócona zostanie praworządność. To rząd zgodził się na kamienie milowe, czyli m.in.: 1. zlikwidowanie nielegalnej Izby Dyscyplinarnej, co nakazuje zresztą wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE. 2. przywrócenie do pracy zawieszonych sędziów. 3. utworzenie nowego systemu dyscyplinarnego, który będzie zgodny z prawem unijnym. To nie opozycja, tylko pisowscy koalicjanci, grzmią, że nie poprą wszystkich kamieni milowych, bo nie mieli pojęcia, na co zgodził się rząd, którego są częścią.

I wreszcie, to nieudolność rządzących sprawia, że za niewykonywanie wyroków europejskich sądów, kara, jaką zapłacą wszyscy Polacy, wynosi już ponad 1 miliard (!) złotych i codziennie rośnie. Każdy dzień zwłoki w likwidacji Izby Dyscyplinarnej to kolejny 1 mln euro więcej kary. TSUE wyrok w tej sprawie wydał prawie rok temu, orzekając system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów za niezgodny z prawem unijnym. Izbę Dyscyplinarną zakwestionował również Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Mowa o kluczowym organie represji, w którym prokuratorzy podlegli ministrowi Ziobrze, przebrani w togi sędziów Sądu Najwyższego mieli ścigać niepokornych sędziów i prokuratorów. Kaczyński z Morawieckim zapowiadali co prawda, że Izba Dyscyplinarna zostanie zlikwidowana, ale zamiast to zrobić, zaktywizowali upolityczniony Trybunał Konstytucyjny, który orzekł, że prawo krajowe jest ważniejsze niż unijne. Następnie koleżanka mgr Przyłębskiej (niedawno utajniały sobie nawzajem oświadczenia majątkowe), I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, wbrew orzeczeniom TSUE, wznowiła działalność Izby Dyscyplinarnej.

Podłością jest obarczanie opozycji winą za sytuację, w jakiej znajduje się obecnie nasz kraj. Wbrew temu, co opowiada Morawiecki, opozycja nie boi się, że pieniądze z KPO będą kołem zamachowym polskiej gospodarki - opozycja doskonale wie, że polska gospodarka potrzebuje tych środków jak kania dżdżu i dlatego robi wszystko, by środki z KPO zostały jak najszybciej uruchomione. Od wielu miesięcy te pieniądze powinny napędzać polskie inwestycje – ich poziom jest obecnie najniższy od 2005 roku. Przywrócenie praworządności i uruchomienie KPO jest polską racją stanu. Dlatego to opozycja wspiera PiS w sejmowych głosowaniach, gdy ich własny koalicjant pokazuje swoje prawdziwe oblicze i działa wbrew narodowemu interesowi. To opozycja uważnie patrzy rządzącym na ręce, prostuje kłamstwa, które stały się codziennością tej władzy, alarmuje o przekształcaniu państwa w prywatny, pisowski folwark, w którym los obywateli zależy od widzimisię kilku aroganckich notabli partyjnych. To opozycja próbuje zapobiegać podłościom rządzących względem obywateli. Opozycję też PiS próbuje obarczać za swoją nieudolność. Ale to nie opozycja rządzi od siedmiu lat.

Jarosław Kalinowski

Poseł do Parlamentu Europejskiego